Maratony PP ... reporta?
29 wrze?nia w Ko?obrzegu zako?czy? si? cykl Pucharu Polski w Maratonach Szosowych 2007. W 12 imprezach cyklu wystartowa?o ponad 1100 osób. S? to imprezy organizowane przewa?nie na zachodzie naszego kraju od morza a? po góry i jak wida?, przyci?gaj?ce mnóstwo amatorów jazdy na rowerze. W tym miejscu pozwol? sobie przytoczy? fragment regulaminu:
[center]I. CEL MARATONÓW[/center] [br]
1. Popularyzacja d?ugodystansowych imprez rowerowych w Polsce.
2. Sprawdzenie granic w?asnej wytrzyma?o?ci fizycznej i odporno?ci psychicznej.
3. Promowanie regionów i miejscowo?ci, przez które prowadzi? b?d? trasy maratonów.
4. Wy?onienie najlepszych zawodników w maratonach szosowych w Polsce.
5. Propagowanie zdrowego trybu ?ycia, aktywnego wypoczynku i rekreacji.
Zastanawia mnie szczególnie punkt 3, bo a? nie chce mi si? wierzy?, ?e tylko zachodnie regiony Polski wymagaj? tego typu promocji. Pomy?la?em, ?e nasz cykliczny Skar?yski Rajd Rowerowy, organizowany co roku w czerwcu, przy odrobinie dobrej woli w?adz, sponsorów i odpowiednim zaanga?owaniu naszych dzia?aczy, cho?by STC, móg?by stanowi? jedn? z edycji maratonów PP. Mamy takie pi?kne trasy, ?e z dum? mogliby?my pokaza? je kolarzom amatorom nie tylko z ca?ej Polski, ale i spoza jej granic.
W tym roku postanowi?em wzi?? udzia? w kilku maratonach sk?adaj?cych si? na cykl PP. Znaczna odleg?o??, a co za tym idzie, ograniczenia czasowe i finansowe nie pozwoli?y mi na udzia? we wszystkich 12, ale 3 zaliczy?em. Troch? rozpropagowa?em imprezy w?ród znajomych i znalaz?em kilku ch?tnych kolegów, z którymi znaczy?em obecno?? naszego miasta i klubu STC na marato?skich trasach. Pierwszy by? Rowerowy Maraton Leszczy?ski w maju br. Pojecha?em do Leszna z Mirkiem B?kiem, który wystartowa? na trasie 100km, raczej w roli turysty rowerowego, a ja pokona?em tras? d?u?sz?, 200km w tempie wy?cigowym. Mój debiut by? bardzo udany, bo od razu wskoczy?em do ?cis?ej czo?ówki marato?czyków, zajmuj?c czwarte miejsce w kat M4 rowery szosowe. Czas 5h 36min, w jakim uda?o mi si? dotrze? do mety, uzna?em za sukces i zwie?czenie zimowej pracy treningowej.
Nast?pnym zak?tkiem naszej ojczyzny, gdzie wzi??em udzia? w zmaganiach rowerowych marato?czyków by?y Beskidy, a dok?adnie „rowerowa górska stolica Polski” - Istebna. Nasze miasto i STC reprezentowali?my razem z Jurkiem Zarzyckim. Jurek wystartowa? na dystansie 185km, zajmuj?c bardzo dobr?, siódm? lokat?. Ja postanowi?em zmierzy? si? z morderczym dystansem 277km, zaliczaj?c 3 razy P?tl? Beskidzk?. Jak si? okaza?o, start by? dla mnie bardzo udany, bo zaj??em 3 miejsce ust?puj?c tylko 4 sekundy wiceliderowi. By? to jeden z bardziej trudniejszych maratonów. Wielu marato?czyków rezygnowa?o po pokonaniu jednej, dwóch p?tli, a ca?e trzy p?tle uko?czy?o jedynie 43 zawodników. Trudno si? dziwi?, ?e dla wielu trudy pokonania dystansu by?y nie do pokonania. Maraton oprócz d?ugo?ci 277km, liczy? ponad 5000m przewy?szenia i zosta? zorganizowany w lipcu, w samym ?rodku lata, kiedy pot na czole pokazuje si? nawet u odpoczywaj?cych w parku na ?aweczce.
Na ostatni? imprez? rowerow? z cyklu PP, do Ko?obrzegu pojechali?my we trzech: ja, Mirek B?k i Stasiu Zieli?ski.
Tym razem zaplanowali?my podró? poci?giem. „Pi?owa?” samochodem 700 km jako? mi si? nie u?miecha?o. Raz, ?e koszty, dwa troch? m?cz?ce. Kolejowe po??czenie z Ko?obrzegiem mamy bezpo?rednie, wi?c perspektywa sp?dzenia 12 godzin w przedziale wagonowym wydawa?a mi si? do zaakceptowania. Nie myli?em si?, podró? by?a komfortowa. W Ko?obrzegu byli?my w pi?tek raniutko. Troch? m?y?o, a na temat pogody, miejscowi wspominali co? o s?o?cu,… ale ?e by?o … podobno wczoraj.
Jako, ?e zawsze je?d?? najd?u?sze dystanse, tak i tym razem wybra?em tras? 260km. Mirek i Stasiu wybrali najkrótsz? - 80km.
Sobota, dzie? startu nie zach?ca?a do jazdy na rowerze. Od rana silny wiatr i deszcz nie zapowiada? ?adnych zmian pogodowych na najbli?sze godziny. Marato?czycy jednak punktualnie stawili si? o 8:45 na miejsce startu i po honorowej rundzie ulicami Ko?obrzegu, o godzinie 9:00 nast?pi? start ostry w grupach pi?tnasto - osobowych. Wystartowa?em w grupie pi?tej o 9:20. Ca?a czo?ówka startowa?a w grupie pierwszej, a ja niestety nie zna?em nikogo ze swojej grupy. W takich warunkach pogodowych, szczególne znaczenie ma praca zespo?owa i czym wi?cej mocnych zawodników w grupie, potrafi?cych prze?ama? opory wiatru, tym szybko?? znaczniejsza i czas na odpoczynek jad?c w zaciszu prowadz?cego peleton, d?u?szy. Ze startu narzucili?my od razu stosunkowo mocne tempo, wi?c nie dziwi?o, ?e nasza pi?tnastka z ka?dym kilometrem topnia?a. W ko?cu zosta?o nas trzech: ja i dwóch kolarzy z Kat M2 (20-30lat). D?ugi czas jechali?my bez straty do czo?ówki utrzymuj?c 20-to minutowy dystans. Jednak wkrótce okaza?o si?, ?e nasza trójka nale?a?a do mniejszo?ci, którzy nie znaj? zwyczajów tubylców i zupe?nie nie rozumiemy ich poczucia humoru. Skre?lon? strza?k? nakazuj?c? skr?t w prawo potraktowali?my z ca?? powag? i pojechali?my prosto …. Dobrze, oczywi?cie dla nas, ?e trafi? si? kolarz z pierwszej grupy (11), który zrobi? dok?adnie to samo. Mia? nas kto w miar? szybko wyprowadzi? z b??du. Dziesi?? minut „w plecy”, mówi si? trudno. Zawracamy z powrotem i p?dzimy próbuj?c nadrobi? strat?. W pewnym momencie podczas prowadzenia naszej trójki poczu?em uderzenie w tylne ko?o. To Andrzej jad?cy za mn? o ma?o nie zaliczy?by gleby, a za chwil? znajomy d?wi?k p?kni?tej szprychy. Zatrzymujemy si?, sprawdzam ko?o. Jest z?amana szprycha. Usuwam dyndaj?cy kawa?ek drutu, zwalniam hamulec i po upewnieniu si?, ?e krzywizna ko?a nie powoduje otar?, ruszamy dalej. Troch? si? martwi?, czy dojad?, bo ca?kiem niedawno z powodu uszkodzenia ramy nie uko?czy?em wy?cigu dooko?a Tatr. Teraz jeszcze taki niefart. Mo?e b?dzie dobrze, my?l?.
Po kilku kilometrach druga awaria. Zatrzymujemy si?. Tym razem Andrzej "?apie gum?". No to po zawodach. Micha? postanawia nie czeka? i jedzie dalej sam. Ja zostaj? z Andrzejem. W czasie wymiany d?tki, sprawdzam ko?o. Jest ?le. Mimo zluzowania hamulca, obr?cz mocno ociera. Dobrze, ?e mam klucz do szprych, wi?c centruj? ko?o i po kilku minutach jest w miar? dobrze, mo?emy rusza? dalej. Jedziemy we dwóch przesz?o godzin? i nie mo?emy doj?? Micha?a. Nie jest taki s?aby, na jakiego wygl?da? podczas wychodzenia na zmiany, zgodnie uznajemy. Peda?ujemy mocno pod wiatr, zmieniaj?c si? co kilometr na pierwszej pozycji.
Nagle ….„Kicha” - krzyczy Andrzej, …. no to pech. Andrzej postanawia klei? d?tk?, wi?c ja proponuj? mu swoj?, now?. Okazuje si?, ?e moja „nówka” wcale nie jest taka nowa. Nie trzyma powietrza,… chyba ze staro?ci, bo wo?? j? praktycznie ca?y sezon nieu?ywan? w torbie podsiod?owej. Na szcz??cie mam drug?, wi?c klejenie znowu mo?emy od?o?y? na gorsze czasy. Jedziemy znowu we dwóch. Teraz jedziemy z wiatrem stale utrzymuj?c du?? szybko??. Przekonany, ?e kocie ?by mamy ju? za sob?, nie spodziewam si? ?adnych tego typu niespodzianek ze strony nawierzchni i z pr?dko?ci? pewnie z 5 dych wpadam w werrrrteeeeeepyyyyyy. Nag?e hamowanie, z trudem utrzymuj? równowag?. S?ysz? jak Andrzej krzyczy do mnie: "urwa?e? korb? !". Co? .... struchla?em. Zatrzymuj? si?, sprawdzam peda?y, wszystko ok, nic nie widz?. Po chwili Andrzej powtarza: urwa?e? torb?. Teraz us?ysza?em wyra?nie. Zawracam i podnosz? le??c? na drodze torebk? podsiod?ow? z narz?dziami, która niestety nie wytrzyma?a trudów maratonu. Dobrze, ?e nie by?o w pobli?u nikogo z organizatorów, bo nie?le by im si? wtedy od nas dosta?o. Jak pami?tam z odprawy, mia? by? jeden 300metrowy odcinek bruku. Przez my?l przechodzi w?tpliwo??, czy znowu nie pomylili?my drogi. Wyci?gam map?, pytam miejscowych. Jednak jeste?my na w?a?ciwej trasie. Micha?a w dalszym ci?gu nie widzimy. Doje?d?amy do Punktu Kontrolnego i dowiadujemy si?, ?e jedzie minut? przed nami, a do czo?ówki mamy godzin? straty. Na zwyci?stwo ju? nie ma co liczy?. Bierzemy po bananie, uzupe?niamy bidony do pe?na i dalej w drog?. Wychodzimy z zakr?tu i jakie? 200m przed nami jest znajoma sylwetka. Samotna jazda, wida? Micha?a wyczerpa?a, bo czeka na nas ogl?daj?c si? co chwil?. Podobno te? z?apa? kapcia. Teraz jedziemy znowu we trzech i tak ju? b?dzie do mety. Jakie? 40km przed met? zaczynaj? ?apa? mnie skurcze. Z ka?dym mocniejszym depni?ciem na peda?y ból narasta. W ko?cu blokuje uda. Andrzej zwalnia tempo i „cz?stuje” mnie chyba potasem czy magnezem. Podobno ma pomóc. Nie wiem, czy to ten ?rodek, czy pod?wiadomo??, ale na jaki? czas mam spokój. Jednak po kilku kilometrach sytuacja si? powtarza. Ju? nie wychodz? na zmiany, a do samej mety czo?o naszego trzyosobowego peletoniku stanowi Andrzej konsekwentnie os?aniaj?c nas od silnego wiatru.
Mimo, ze nie pojecha?em w najmocniejszej grupie pierwszej, to naprawd? by?o z kim mocno pojecha?, dzi?ki czemu mia?em mo?liwo?? powalczy? nawet o puchar. Niestety, przygody na trasie, przynajmniej w moim przypadku zupe?nie zniweczy?y t? szans?. Na pocieszenie, Andrzej i Micha?, z którymi mia?em przyjemno?? peda?owa?, stan?li na pudle w swojej kat M2, a ja w swojej kategorii M4 zaj??em 5 pozycj?. Uznaj? to za bardzo dobry wynik, bo na 102 zawodników deklaruj?cych dystans 260km, do mety dojecha?o 43.
Mirek i Stasiu te? szcz??liwie uko?czyli swoje „osiemdziesi?tki”, zajmuj?c co prawda czo?owe od ko?ca pozycje tabeli, ale ich celem jest turystyka rowerowa, podziwianie pi?kna przyrody i zak?tków naszej ojczyzny z siode?ka rowerowego, a nie wy?cigi.
Jak zdrówko pozwoli, w przysz?ym roku te? z ch?ci? spotkam si? z rowerowymi marato?czykami na trasach RMS PP. Mam cich? nadzieje, ?e nasze miasto posiadaj?ce tak pr??nie dzia?aj?c? w STC grup? kolarzy amatorów , b?dzie liczniej reprezentowane równie? w Pucharze Polski. Mo?e nawet znajdzie si? kto?, kto od czasu do czasu zafunduje podró?, czy koszulk? kolarsk? z odpowiednim nadrukiem, aby grupa Skar?yskich cyklistów by?a tak widoczna, jak rowerzy?ci innych miast.
Opracowanie i foto: Krycz
Prawa autorskie © Skar?yski Wortal Turystyczny Wszystkie prawa zastrzeżone. Opublikowane: 2007-10-08 (3010 odsłon) [ Wróć ] |